Inaczej sytuacja wygląda na Pomorzu. Średni przyrost naturalny w naszym regionie wyniósł w ubiegłym roku 22 osoby na każde 10 tysięcy mieszkańców. Udaje się więc utrzymać trend wzrostowy. W 2000 roku na Pomorzu mieszkało 2,172 mln osób, w 2010 r. było to 2,275 mln, trzy lata później już 2,295 mln, a w 2014 r. 2,3 mln osób.
To nie jedyny optymistyczny prognostyk. W niektórych kaszubskich gminach wskaźniki są nawet 5 razy lepsze niż wojewódzka średnia. W Sierakowicach, Przodkowie i Stężycy na każde 10 tys. mieszkańców przybyło ponad 100 nowych. To najlepszy wynik w kraju.
Z czego wynika ten fenomen? Wójt gminy Sierakowice Tadeusz Kobiela nie ma wątpliwości. - To żadna tajemnica! Ludzie się u nas po protu kochają. Bo skąd niby biorą się dzieci? Nie trzeba tutaj pytać uczonych mężów, profesorów o to skąd się biorą dzieci. Ludzie się po prostu kochają, wiemy to i bez badań, żartował Tadeusz Kobiela.
Włodarz przyznał jednak, że zamiłowanie do dużych i wielopokoleniowych rodzin jest w Sierakowicach związane z tradycją. - U nas rodzina jest dobrem samym w sobie, to dobro najwyższe. Wielką wagę przywiązuje się do spraw rodzinnych, a więc i do dzietności. W naszym przypadku klasyczny model to 2+4, czyli coś, co trudno wyobrazić sobie za granicą czy w innych częściach kraju, mówił Kobiela.
A co na to mieszkańcy? Przyznają, że rodzina z czworgiem dzieci to w Sierakowicach nic dziwnego. Nikogo też nie przerażają duże wydatki związane z posiadaniem licznej rodziny. Jedna z pań skwitowała to krótko: - Jak pan Bóg daje dzieci, to i daje na dzieci.
sp/as