Niewiele do powiedzenia mieli gdańszczanie w drugim secie. Zaczęli od stanu 2:7, więc od razu byli w ogromnych tarapatach. Walczyli, to trzeba im oddać, ale nawet w najlepszych momentach strata była co najmniej trzypunktowa. Skończyło się spokojnym zwycięstwem Asseco Resovii 25:18.
RESZTKI EMOCJI
Spore nadzieje na choć jeden zwycięski set w ostatnim meczu sezonu można było mieć w partii numer 3. Trefl rozpoczął ją zdecydowanie lepiej, dobrze na parkiecie radził sobie Łukasz Kozub i w ważnym momencie gospodarze prowadzili 20:17. Mając taką przewagę można myśleć o komfortowym zakończeniu partii, ale podobnie jak w pierwszym secie, i tym razem Asseco Resovia się z tego „wygrzebała”. Najpierw wyrównała na 23:23, a potem po trudnej akcji wywalczyła piłkę setową. Wlazły doprowadził do remisu i znów rozpoczęła się gra na przewagi. To podgrzało jeszcze emocje, oba zespoły pokazały sporo determinacji, ale skończyło się niefortunnie, bo błędem podwójnego odbicia, który popełnił Wlazły, a Asseco Resovia wygrała 28:26.
To był bardzo dziwny sezon Trefla. Świetny w fazie zasadniczej i ćwierćfinale Pucharu Polski, ale w decydujących meczach gdańszczanie nie sprostali wyzwaniu. Rozgrywki, które mogły być znakomite, zakończyły się jednak rozczarowaniem.
Tymoteusz Kobiela