- Swojego czasu wchodziłam często do zimnej wody. Prawdziwy mors powiedziałby, że morsowanie odbywa się tylko zimą, a ja robiłam to we wrześniu czy też październiku - mówiła Dorota Grądzka. - Po czasie wzrosła jednak moja wiedza płynąca z medycyny chińskiej. Zapytałam kiedyś o to profesora, a on odpowiedział: "Po co?". Podam obrazowe przedstawienie tego, co się dzieje w organizmie po wejściu do lodowatej wody. Bez przygotowania i odpowiednich działań dochodzi do silnego wychłodzenia organizmu. Gdyby nie nasze zdolności radzenia sobie z tym, to byśmy umarli. Jakie to są zdolności? O nasze rozgrzanie dbają nerki, które mają swoje zasoby. To jest nasza wewnętrzna "elektrownia" - opowiadała.
(Fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)