- Obie zwaśnione strony w Porozumieniu deklarują, że spór nie przekłada się na stabilność Zjednoczonej Prawicy. Obie strony chcą kontynuować współpracę z Prawem i Sprawiedliwością oraz Solidarną Polską. Jeśli politycy opozycji patrzą na to z nadzieją, mogą o niej zapomnieć. Wybory odbędą się w 2023 roku - zapowiedział Jarosław Sellin.
- Powtarza się sytuacja z 2007 roku - prezes Kaczyński chce "pożreć przystawki". Wtedy zrobił to z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, teraz próbował z Gowinem i Ziobrą. Solidarna Polska się jednak umocniła, a Porozumienie też nie chce "dać się" tak łatwo. W związku z tym Jarosław Kaczyński wpada w złość. Nikt nie ma wątpliwości, że inicjatywa Adama Bielana jest w porozumieniu z Nowogrodzką, z panem Kaczyńskim - oceniła Małgorzata Chmiel.
- Wystarczy spojrzeć, jak wygląda układ sił i podział miejsc w Sejmie, żeby zrozumieć, że żadne zmiany nie zajdą. Wszelkie plany, by wszyscy byli przeciwko PiS-owi, bo "naszym wspólnym celem jest jego obalenie", można włożyć między bajki. Ze Zjednoczonej Prawicy musiałoby odejść naraz nie kilku posłów, a kilkudziesięciu. Nie będzie żadnego, technicznego nawet rządu, w którym dogadywaliby się Korwin-Mikke, Winnicki, Braun oraz Czarzasty i Zandberg. A scenariusze na okoliczność obalenia PiS wymagałyby takiej kombinacji - wyliczał Artur Dziambor.
- Powtarza się sytuacja z 2007 roku - prezes Kaczyński chce "pożreć przystawki". Wtedy zrobił to z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, teraz próbował z Gowinem i Ziobrą. Solidarna Polska się jednak umocniła, a Porozumienie też nie chce "dać się" tak łatwo. W związku z tym Jarosław Kaczyński wpada w złość. Nikt nie ma wątpliwości, że inicjatywa Adama Bielana jest w porozumieniu z Nowogrodzką, z panem Kaczyńskim - oceniła Małgorzata Chmiel.
- Wystarczy spojrzeć, jak wygląda układ sił i podział miejsc w Sejmie, żeby zrozumieć, że żadne zmiany nie zajdą. Wszelkie plany, by wszyscy byli przeciwko PiS-owi, bo "naszym wspólnym celem jest jego obalenie", można włożyć między bajki. Ze Zjednoczonej Prawicy musiałoby odejść naraz nie kilku posłów, a kilkudziesięciu. Nie będzie żadnego, technicznego nawet rządu, w którym dogadywaliby się Korwin-Mikke, Winnicki, Braun oraz Czarzasty i Zandberg. A scenariusze na okoliczność obalenia PiS wymagałyby takiej kombinacji - wyliczał Artur Dziambor.