Jak się okazało, tym nagle zjawiającym się mężczyzną, był kierownik rezerwatu Mariusz Miotke. Najpierw zauważył, że do rezerwatu nie można wjeżdżać na rowerach, oznaczenia są bardzo wyraźne. Na odpowiedź - prowadziliśmy rowery, nie jechaliśmy, odpowiedział - wszyscy tak mówią. Sytuacja stała się cokolwiek niezręczna, bo przecież nikt nie chciał wejść w szkodę, a prowadzenie roweru w świadomości wielu ludzi, nie jest zabronione przez znaki zakazujące jazdy po dróżkach rezerwatu. Na czym się skończyło? Na nagraniu wywiadu z Mariuszem Miotke o tym co można, a czego nie można w Rezerwacie Beka.

Mariusz Miotke i tablice z Beki. Fot.RG
Włodzimierz Raszkiewicz